środa, 28 maja 2014

http://olekszafraniec.blogspot.com/ <- Nowy blog. Zapraszam.:-)

Pierwszy rozdział książki na nowym blogu jest opublikowany w całości, tak więc nawet, jeśli przeczytałeś/łaś już tą część z "Dear life..." zapraszam do ponownej lektury na właśnie nowym blogu. ;-)

czwartek, 15 maja 2014

To co ludzkie, proste.
Nie wymagam wiele, 
choć i tak przyziemność
to dla nie których zbyt dużo.
Szkoda.
  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~Aleksander Szafraniec


sobota, 3 maja 2014

Nie tęsknij.
To złe uczucie doprowadza
częściowo do melancholii.
Czasem nawet depresji.
Zaś depresja do zaburzeń psychicznych,
a co za tym idzie finalnie
możesz popełnić samobójstwo,
a tego bym nie chciał. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Aleksander Szafraniec

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Gwizd parowozu i pociąg ruszył.
Odjechałem...Ty zostałaś.
Długo machałaś mi ręką.
Wtulony w kąt przedziału
siedziałem ze spuszczoną głową.
Patrzyłem na oddalającą się postać.
Malałaś w oczach,
aż rozpłynęłaś się gdzieś we mgle.
Łzy popłynęły mi po policzkach
i pomyślałem - to już koniec.
Teraz zostały tylko wspomnienia.
Piękne wieczorne spacery po plaży
gdy woda obmywała nam stopy,
a my wpatrzeni w siebie nie widzieliśmy świata realnego.
Dziś siedzę w pustym pokoju
i myśląc zadaje sobie pytania:
Czy jeszcze kiedyś Cię spotkam?
Czy nie zgubimy się w tym ogromnym "świecie"?
Czy jeszcze kiedyś przytulisz mnie
i powiesz "Nie martw się.
Życie jest piękne"?

~Aleksander Szafraniec
____________________________________________

Wnioskuję, iż jest pewna grupa osób, które, podobnie jak ja, czekają na kolejną część książki. Niestety, autor aktualnie posługuje się kartką i długopisem, gdyż urządzenia elektroniczne nie są w pełni sprawne. Toteż na drugą część, która jest ukończona trzeba będzie poczekać jeszcze jakiś czas. :-( W weekend majowy postaram się stworzyć nowego bloga, poświęconego tylko i wyłącznie twórczości Alka.


sobota, 19 kwietnia 2014

Weź koszyczek do swej pięści, 
do kościoła idź poświęcić. 
Włóż szyneczkę, kilka jajek, 
smacznej babki też kawałek. 
Spróbuj zmieścić i kiełbasę, 
nie zapomnij chrzanu czasem!
Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa! :*

wtorek, 11 marca 2014

Aleksander Szafraniec "Książka Pisana Nocą"
 -Rozdział I- 
"intro" 
Najtrudniejszy zawsze jest początek. Nieważne czy to przemowa publiczna czy początek treści mej historii. Siedzę, rozmyślając od czego zacząć, by pierwsze słowa tego co chcę wam przekazać miały jakikolwiek sens. Na imię mi Rodriguez Beckhauster. Jestem Dziewiętnastoletnim wysokim brunetem o szczupłej sylwetce i dość nietypowym zainteresowaniu. Mianowicie uwielbiam patrzeć gdy z oczu płyną łzy, a po ciele krew powoli wije się stróżkami. Zapach ludzkiego mięsa i błaganie o litość doprowadza mnie do ekstazy. Ale zacznijmy od początku. Mieszkam w stanie Teksas. Sprowadziłem się tu wraz z rodzicami, młodszą siostrą Ashley i bratem Geronimo gdy miałem jakieś dwanaście lat. Wcześniej zamieszkiwaliśmy małą wioskę w stanie Nebraska, lecz sytuacja finansowa wręcz zmusiła nas do przeprowadzki. W Nebrasce życie było nieciekawe, lecz stabilne, wiadomo. Ojciec pracował dorywczo gdzie tylko mógł, by wyżywić mnie, rodzeństwo i chorą na raka matkę. Z rówieśnikami bywało różnie. Najczęściej wyśmiewano mnie za to, że nie było mnie stać na nowe buty, jeansy czy jakiś cholerny t-shirt. Matka starała się wszystkimi siłami zapewnić nam dobrobyt, lecz przy tak małej ilości zarobków ojca nie było łatwo. To ona nauczyła mnie wielu przydatnych rzeczy, które miały na celu ułatwić mi codzienność, za co dziś jestem jej niewyobrażalnie wdzięczny. Mama była nadwyraz piękną kobietą. Do dziś pamiętam zapach jej ulubionych perfum. Uwielbiałem jej długie, kruczoczarne, falowane włosy. Gdy mnie tuliła, zawsze rozpieszczały mą twarz, delikatnie łaskocząc me policzki. Chętnie spędzałem z nią wieczory przy ciepłym kakale, gdy z zaciekawieniem słuchałem jej parapsychologicznych opowieści na dobranoc. Może i brzmi to dość poważnie, lecz było to dla mnie terapią. Rehabilitowałem się wschułując się w jej delikatny, typowo kobiecy głos. Patrząc głęboko w czerwień szminki jej ust zastanawiałem się w jaki sposób dobiera ona owe słowa opowieści, które łącząc się w jedną całość brzmiały bardzo płynnie. Brąz jej oczu był tak magiczny, że wprowadzał w hipnozę. One potrafiły naprawdę wiele. Zrozumie mnie tylko ten, kto darzy swą matkę tym samym uczuciem co ja, bo to coś więcej niż miłość. Pamiętam... uwielbiała ona kwiaty. Niekoniecznie drogie bukiety z pobliskich kwiaciarni. Dla niej liczył się wyłącznie dobry gest. Starając się ją zachwycić, już jako kilkuletni dzieciak zwykłem dobierać trafny prezent wykorzystując znajome mi jej gusta. A Ojciec ? -Odkąd tylko zmarła mama, miał mnie za śmiecia. W kółko powtarzał mi, już od najmłodzych lat, że nic ze mnie nie będzie. ... Pewnie pomyślicie, że w ten sposób chciał mnie zmotywować. Otórz nie codziennie słyszysz słowa "nie jesteś moim synem!" czy "Matka powinna Cię usunąć, póki byłeś jeszcze w jej łonie". Nie macie pojęcia co wtedy czułem, gdy bezlitośnie mnie karcił. Wstydziłem się pokazać przypalone papierosami plecy, czy pręgi na nogach. Zapłakany uciekałem do swojego pomieszczenia, a gdy tylko usłyszałem że powoli, krok po kroku on zmierza w kierunku mojego pokoju, wpadałem w panikę, lecz nic nie mogłem przecież zrobić. Byłem tylko kilkuletnim, niewinnym dzieckiem. Uciekłem w kąt, z martwą nadzieją, że tam będzie bezpieczniej, po czym przykucnąłem tuląc kolana i spuściłem głowę w dół. Całe moje ciało drżało ze strachu. Ręce i twarz oblewał słony pot. W pokoju panował mrok, gdy kątem oka dostrzegłem zarys jego persony w wejściu. Później tylko pamiętam, że budziłem się w jasnym pomieszczeniu na szpitalnym łóżku. Wszystko mnie niemiłosiernie bolało, a ciało pokrywały liczne siniaki, zadrapania a nawet głebokie rany cięte. Zza drzwi słyszałem lekko przytłumiony głos ojca, który mówił lekarzowi, że znów wdałem się w jakąś bezsensowną bójkę z rówieśnikami, bo przecież co miał powiedzieć ?


Wszelkie prawa zastrzeżone.

Zapraszam do szczerego komentowania, nawet anonimowe opinie się przydadzą. :D